Wyprawka

Wyprawka - o jej kompletowaniu marzymy praktycznie od początku ciąży, ale jak już przychodzi ten czas i zaczynamy sobie zdawać sprawę z tego ILE RZECZY trzeba kupić, to można spanikować ;-) Po wysłuchaniu setek rad, przeczytaniu chyba z kilkudziesięciu stron i wpisów na różnych forach zrobiłam listę, do której i tak ciągle coś dopisywałam. Jednak mimo tego, że dobrze przygotowałam się do przywitania naszego Maluszka, to i tak okazało się, że paru rzeczy brakuje, a kilka kupiłam zupełnie niepotrzebnie.

Po pierwsze - KIEDY ZACZĄĆ kompletować wyprawkę?

Oczywiście w naszym kraju żyje się przesądami. Żeby tylko nie zapeszyć. Nie jestem przesądna (czerwona wstążka widoczna na zdjęciu wózka to sprawka mojej mamy), więc do szału doprowadzało mnie podejście mamy i teściowej. U mnie była jeszcze inna sprawa - ciąża wysokiego ryzyka. Praktycznie do końca szóstego miesiąca nikt z najbliższych nie chciał ze mną rozmawiać o dziecku - sądzili, że będzie mi wtedy łatwiej jeśli bym poroniła... Serio? Nic tego by nie ułatwiło. Odczuwałam przez to całą sytuację jeszcze gorzej - gdyby nie przyjaciółka pogrążyłabym się zupełnie w czarnych myślach. A tak dzięki niej byłam pozytywnie nastawiona, co synek na pewno czuł. Gdybym ciągle myślała o najgorszym scenariuszu nie sądzę, żeby dobrze wpłynęło to na przebieg ciąży.
W 5. miesiącu wylądowałam na patologii ciąży z zagrożeniem przedwczesnym porodem - wiadomo jakby się to skończyło, gdyby do porodu doszło na jeszcze tak wczesnym etapie ciąży... Na całe szczęście wszystko skończyło się dobrze (o tym, co mi jest i samym przebiegu ciąży osoby chorej opowiem w innym poście). Niemniej jednak po wyjściu ze szpitala zaczęłam spisywać listę wyprawkową, bo na oddział trafiłam zupełnie nieprzygotowana, a było wysoce prawdopodobne, że jeszcze tam wrócę i być może zostanę już do rozwiązania. Nie chciałam więc wracać po cesarskim cięciu do domu i robić zakupów "na szybko". Planowaliśmy zatem zrobić je na początku trzeciego trymestru - wydaje mi się to najodpowiedniejszą porą, bo zostaje jeszcze trochę czasu, żeby spokojnie dokupić to, o czym sobie przypomnimy, rozplanować pranie i prasowanie ubranek dziecięcych, przygotowanie jego pokoiku. Wózek, łóżeczko i materac też mają specyficzny zapach nowości i warto, żeby wywietrzał (samą tapicerkę można wyprać oczywiście), ale też żeby osiadła na nich flora bakteryjna naszego mieszkania. W tym środowisku dziecko przecież będzie spędzać najwięcej czasu, więc nie powinno spać na materacu przesiąkniętym jeszcze magazynem hurtowni.
Listę jednak przygotowałam pod koniec piątego miesiąca - wraz z linkami do odpowiednich sklepów czy Allegro (w razie gdybym nie mogła sama składać zamówienia, to mąż nie miałby problemu). Większość wyprawki zamówiłam właśnie na Allegro - wyszukiwanie odpowiednich rzeczy (najlepiej w jak największej ilości od jednego sprzedawcy, żeby zaoszczędzić na kosztach przesyłki) jest dość czasochłonne, warto więc nie zostawiać tego na ostatnią minutę.

Po drugie - WYPRAWKA - najważniejsze elementy wg Mamy Piotrusia Pana
  1. Ubranka

    Odradzam kupowanie dużych ilości - wiem, że ciężko się oprzeć, gdy widzi się te maleńkie bodziaki, ale lepiej odłożyć część gotówki przeznaczoną na ubranka dla noworodka i kupić je po porodzie, gdy będziemy pewni rozmiaru. Przykładowo - kupiłam większość ciuszków w rozmiarze 62, bo synek miał być bardzo duży (wg USG). Urodził się jednak miesiąc przed terminem - wzrost 54 cm. A ja co? Kupiłam tylko po dwie sztuki wszystkiego w rozmiarze 56. Później w ciągu dwóch tygodni urósł aż 12 cm, więc praktycznie w ogóle nie nosił 62 (nie twierdzę, że dziecię każdej z Was będzie rosło w takim tempie - nasz to ewenement - ma 20 tygodni i 76 cm - a tyle powinien mieć za kilka miesięcy).
    Rodzaj ubranek - polecam pajace rozpinane w całości z przodu. Dla świeżo upieczonej mamy, która pierwszy raz ma kontakt z takim maleństwem, początki są dość trudne (ale szybko nabiera się wprawy tak, że zmiana ubranka będzie trwała mniej niż 30 sekund ;-)), a takie pajace są najwygodniejsze. Tak samo zestawy body (krótki lub długi rękaw, zależy od pogody) + spodnie. Odradzam zestawy kaftanik + śpiochy w pierwszych tygodniach, bardzo niewygodnie ubiera się takiego maluszka w tego typu ubranka - o ile kaftanik da się wykorzystać jako kolejną warstwę na body z krótkim rękawem, o tyle połączenie ze śpiochami jest dla mnie beznadziejne. Syn do dzisiaj się wydziera jeśli próbuję go ubrać w ten sposób (choć same kaftaniki nosi bez problemu jako właśnie kolejną warstwę).
    Oprócz tego warto zakupić kilka par skarpetek i czapeczek. Wszystko też zależy od pogody - rodziłam pod koniec maja, upały były straszne i praktycznie pierwsze trzy miesiące życia syn spędził w body z krótkim rękawem i skarpetkach (wiem, że powinno się ubierać dziecku jedną warstwę więcej niż sobie, ale to NIE OBOWIĄZUJE podczas upałów; poza tym dziecka NIE POWINNO SIĘ PRZEGRZEWAĆ!!!). Czapeczki najlepiej kupić z osłonkami na uszy i wiązane. Mój Piotruś nie znosi czapek, od początku się o to aferował, więc w końcu kupiliśmy mu opaskę (rozszerzaną w miejscu uszek) i w chłodniejsze dni dodatkowo ubieraliśmy mu kaptur od bluzy. Teraz jest już zimno, więc nosi czapkę - zimowa jednak zupełnie inaczej leży i nie jest tak przylegająca. W każdym bądź razie do tej pory mu nie przeszkadza.

  2. Wózek

    Dla mnie bardziej niż reprezentacyjny miał być funkcjonalny. Dlatego wybraliśmy pompowane, dość masywne koła, skrętne z przodu, z możliwością blokady (na naszych polskich chodnikach, w większości dziurawych, z wystającymi płytami, tego typu koła sprawdzą się idealnie, już nie mówiąc o "jeździe terenowej" np. na wsi - mój radzi sobie bez problemu z jazdą po polu), do tego amortyzatory. Gondola najlepiej jak największa - nie wiadomo kiedy maluch będzie siedział sam i będzie mógł przesiąść się do spacerówki. My mamy na prawdę dużą gondolę, a i tak za niedługo musimy przejść na spacerówkę - na szczęście wybrałam model 3w1, gdzie rozkłada się ją też na płasko. Warto też mieć dużą (im większa tym lepsza) torbę do wózka - bardzo szybko będzie w niej brakować miejsca. Dobrze też, gdyby kosz na zakupy pod gondolą był spory. Oczywiście akcesoria do wózka jak folia przeciwdeszczowa, czy moskitiera też bardzo się przydadzą.
    Ostatnio zaopatrzyłam się również w organizer do wózka - małe ustrojstwo, a niezmiernie przydatne - można tam wrzucić komórkę i klucze, są miejsca na butelki, zmieści się pieluszka i najpotrzebniejsze rzeczy. Wszystko pod ręką - nie trzeba przeszukiwać w pośpiechu całej ogromnej torby.
    Jeśli chodzi o cenę wózka, to zapłaciliśmy 1148 zł - ponad 1000 zł mniej niż moja koleżanka dała ze swój, a który do tej pory był już kilkukrotnie oddawany na gwarancji. Z naszym nic się nie dzieje, a nie obchodzimy się z nim jak z jajkiem (jak wspominałam - m.in. jazda po polu).
    Do wózka warto zakupić też parasol UV (jeśli rodzicie na wiosnę/lato; ja nie miałam i żałuję, bo musiałam się posiłkować pieluchą tetrową, jednocześnie próbując nie zrobić w wózku mini-sauny), śpiworek oraz cienką poduszkę minky. Jeśli chodzi o zabawki, to nie będą na początku oczywiście interesować dzieciaczka, ale później przydadzą się różne wiszące zwierzątka (mają specjalne zaczepy do wózka) - dla mojego hit nr 1 to ośmiornica z BabyOno.

     


  3. Łóżeczko + materac

    Łóżeczko to oczywiście kwestia gustu. Polecam z szufladą na dole - świetne zagospodarowanie miejsca pod łóżeczkiem - chowam tam wszystkie kocyki. Odradzam oszczędzanie na materacu - tutaj nasz szkrab będzie spędzał mnóstwo czasu, więc warto zadbać od początku o jego kręgosłup. Wybraliśmy materac gryka-pianka-kokos. Do tego pościel oczywiście z bawełny. Kołderki nie daliśmy mu do dzisiaj, poduszkę dostał miesiąc temu (jest bardzo cienka) i uwielbia na niej spać (najpierw dostał ją w ciągu dnia - obserwowałam, czy jest możliwość, żeby się nią przydusił).
    Kupiliśmy też drugie łóżeczko - turystyczne, z przewijakiem. Świetna sprawa! Stoi w pokoju dziennym, więc nie trzeba biegać między pokojem a sypialnią. Synek ucina sobie w nim drzemki w ciągu dnia (łóżeczko ma twardą wkładkę; jest dwupoziomowe - z odpinaną częścią dla niemowlaka). Można je też zabrać przykładowo na weekend do dziadków (zdjęcia dodam kiedyś, bo aktualnie się przeprowadzamy). Sprawdzi się też jako kojec dla starszego dziecka. Zakup drugiego łóżeczka był u nas konieczny z powodu mojej choroby - w razie gdybym się źle poczuła musiałam mieć miejsce, gdzie natychmiast mogę bezpiecznie odłożyć dziecko.
    Gorąco polecam również karuzelę do łóżeczka - my mamy karuzelkę z misiami 3 w 1 Fisher Price. Oprócz kręcącej się karuzeli z misiami, posiada projektor gwiazd oraz do wyboru szum/muzykę/dźwięki przyrody (dwa stopnie głośności; po ok. 30 minutach wyłącza się). Szczerze? Nie wyobrażam sobie jak przetrwalibyśmy pierwsze miesiące bez tej karuzeli. Piotruś miał wyjątkowo ciężkie kolki, jedną z rzeczy, które mu pomagały był szum - karuzela była więc włączona praktycznie na okrągło. Do dzisiaj syn przy niej zasypia wieczorem, a w nocy jeśli się przebudza to włączam szum z powrotem i błyskawicznie zamykają mu się oczka. W ciągu dnia szum to już za mało, więc zasypia przy muzyce. Projektor włączam wieczorem po kąpieli, jeśli synek zaczyna marudzić przy czynnościach pielęgnacyjnych, a także podczas nocnego karmienia - jest mniej intensywny niż lampka nocna i Piotruś się nie rozbudza zupełnie (przepraszam za bałagan na zdjęciach, ale - tak jak pisałam wyżej - jesteśmy w trakcie przeprowadzki).




  4. Kąpiel

    Wybraliśmy wanienkę profilowaną - z jednej strony ma miejsce dla niemowlaka jeszcze leżącego, a z drugiej dla siedzącego. Z położeniem Piotrusia do wanienki czekaliśmy ok. 3,5 miesiąca. Może mogliśmy zrobić to wcześniej, ale jak to przy pierwszym dziecku - po prostu się baliśmy. Oczywiście nadal jestem bardzo czujna i gotowa w każdej chwili, ale Piotruś ładnie opiera się rączkami w zagłębieniach do tego przeznaczonych i zaczął mieć z kąpieli wielką frajdę, na czym bardzo mi zależało (teraz zaczyna płakać jak wyjmuję go z wanienki).
    Jeśli chodzi o akcesoria kąpielowe to polecam mieć minimum 2 ręczniki z kapturkiem (w trakcie wycierania może zdarzyć się wypadek ;-)) i czapeczkę po kąpieli dla noworodka (jeśli poród był w okresie jesień/zima/wczesna wiosna; ja rodziłam 22 maja i były upały, więc w ogóle nie zakładałam czapki po kąpieli). Po ok. miesiącu zaczęłam myć synka gąbką, wcześniej ręką. Nie namydlamy go z mężem nigdy ani nie dajemy płynu na gąbkę. Używamy płyn do kąpieli Jonson's&Johnson's 3w1 (żółty) - dodajemy 3 naciśnięcia pompki bezpośrednio do wody (wcześniej 2, bo wody było mniej). Główkę przez pierwsze 4 miesiące myłam ręką - nie namydlałam jej mocno. Kilka tygodni temu kupiłam kubek do mycia głowy - świetny gadżet - ma dwie komory (przednia spłukuje boki głowy, tylna środek), a przednia część jest z gumy, która ściśle przylega do czoła, dzięki czemu nic nie leci na buźkę malca. Od tej pory mogę myć normalnie włoski Piotrusiowi, a on uwielbia spłukiwanie wody. Radzę długo nie czekać z takim myciem włosów dziecku - koleżanka zaczęła dopiero jak jej syn miał 10 miesięcy i do dzisiaj przy tej czynności jest wielki płacz.
    Po kąpieli podaję synkowi witaminę D (przy karmieniu piersią podaje się na początku D i K) w aerozolu - jest to dla mnie i dziecka najwygodniejsza forma. Czyszczę mu później nosek - najpierw używam wody morskiej NoseFrida w spray'u, a potem najzwyklejszej w świecie gruszki (na wszelki wypadek kupiłam też aspirator do nosa - na cięższy katar - ale do tej pory nie był potrzebny) - oczywiście gruszka przydaje się też często w ciągu dnia. Nie można też zapomnieć o uczesaniu włosków - do tego najlepiej nadaje się szczotka z miękkim włosiem.
    Kąpiel jest częścią wieczornego rytuału, do którego warto przyzwyczajać dziecko od samego początku - my zaczęliśmy od drugiego dnia po powrocie do domu i Piotruś bardzo szybko zaczął rozróżniać dzień i noc. O rytuale napiszę w osobnej notce.




  5. Pieluszki

    Zanim przejdę do pampersów - pieluchy tetrowe i flanelowe. Tetrówek nakupcie ile się da - przydają się wszędzie i zawsze: czy to najzwyczajniej w świecie jako podkład przy karmieniu, przy okryciu piersi (z jednej karmisz, z drugiej leci), jak dziecku włącza się obfite ślinienie, jako okrycie, gdy jest za ciepło na kocyk, jako awaryjne zakrycie przed słońcem wózka i w wielu innych sytuacjach (a poczekajcie jak zacznie się rozszerzanie diety - same śliniaki nie wystarczą, zwłaszcza gdy dziecię zainteresuje się nowym przedmiotem jakim jest miseczka w rękach mamy i wyciągając do niej rączki przy okazji podbije Twoją wyciągniętą rękę z łyżeczką pełną marchewkowej zupki lub najzwyczajniej w świecie kichnie, pokrywając kropelkami marchewkowej śliny siebie, Ciebie, bujaczek i pół pokoju). Natomiast pieluszki flanelowe przydają się jako okrycie do spania, gdy jest zbyt chłodno na pieluchę tetrową, ale nadal za ciepło na koc. Wiem, że niektóre dzieci lubią się do nich przytulać - mój woli jednak tulić się do tetrowej. Poza tym, gdy uczyłam synka spania samemu w łóżeczku kładłam na niego pieluszkę, którą miał przy sobie kiedy się do mnie tulił - miała mój zapach i przejście na własne łóżeczko obyło się bez żadnych problemów.
    A teraz pieluchy jednorazowe - jako pierwsze wybraliśmy Pampers Premium Care - bardzo delikatne, idealne dla noworodka, w dodatku posiadają żółty pasek, który zmienia się na niebieski, jeśli pieluszka jest do zmiany (wg mnie świetny wynalazek dla mam, które nigdy nie zmieniały pampersów i na samym początku nie wiedzą "czy już zmienić czy jeszcze nie"). Jako że syn mój rośnie niebywale szybko, to Premium Care po dość krótkim czasie okazały się za słabe i musieliśmy je zmieniać co chwilę - dlatego przeszliśmy na Pampers New Baby Dry (aktualnie już Active Baby Dry). Bardzo szybko przeskakiwaliśmy między rozmiarami - obecnie używamy czwórki. Zdarzały nam się nocne przecieki na trójkach, często odczuwało się też wilgoć na piżamce w tym rozmiarze. Natomiast czwórki po nocy wyglądają jakby miały pęknąć i jestem w szoku, że wszystko naokoło jest suche (czasem jest jakiś wypadek, ale to w ciągu dnia, jeśli syn za bardzo szalał, a ja zbyt lekko zapięłam pieluchę).
    Oczywiście oryginalne pampersy to wydatek niemały - do rozmiaru 3 włącznie kupywaliśmy je na Allegro w autoryzowanym sklepie P&G. Rozmiar 4 kupujemy w Tesco - 72,99 zł za GiantBox+. Skusiłam się na wypróbowanie tańszych pieluszek (a może akurat?) - testowałam Dada z Biedronki, Tesco Loves Baby Ultra Dry i Toujours z Lidla. Ostatecznie przy każdych okazywało się, że muszę ich zużyć w ciągu dnia o wiele więcej niż Pampersów, więc wcale nie wychodziło taniej. Jeśli chodzi o ich jakość - dla mnie fatalna - nie chodzi mi tu o wzorki i tego typu sprawy. Po prostu są twarde - to było moje pierwsze wrażenie przy wszystkich trzech - Pampersy są mięciutkie, bardzo elastyczne, idealnie dopasowują się do pupy dziecka. Dodatkowo po dyskontowych pieluszkach synek miał odparzenia (nieduże, ale jednak były) i zaczerwienienia na brzuszku. Muszę jednak oddać Tescowym pieluchom to, że wytrzymywały najdłużej z tych trzech (pewnie dlatego, że są wyjątkowo grube - skojarzyły mi się od razu z podpaskami Bella).
    I jeszcze jedno - nie róbcie dużych zapasów rozmiarów od 1 do 3 - dopiero czwórki Wasze maluchy będą nosić na prawdę długo.

  6. Chusteczki nawilżone

    Oczywiście wchodząc na jakiekolwiek forum o macierzyństwie, czy grupę na Facebooku, zobaczymy setki postów od eko-mam (co zastanawiające - wychodzi na to, że w Internecie prawie każda jest taka - dziwne, że w rzeczywistości nie spotkałam ani jednej takiej mamy, ale mniejsza o to), które zalecają przy zmianie pampersa mycie zwykłą wodą z dodatkiem jakiegoś oleju super-hiper-naturalnego i super-hiper-drogiego - a już przede wszystkim przeklinają firmę Pampers i rzucają klątwy na ich chusteczki (a kysz sama chemio!). No cóż, ja głupia, naiwna mateczka posłuchałam "perfekcyjnych matek-polek" i pobiegłam do sklepu po polecane przez nie NATURALNE chusteczki (zero chemii! zero alergenów!). Ledwo dotknęłam pupy mego Piotra i natychmiast zrobiła się czerwona. To samo z kolejnymi pięcioma "bez chemii" i innymi Sensitive (swoją drogą wszystkie te chusteczki były twarde i suche, pół opakowania chyba musiałabym wykorzystać na kupkę). No nic - kupiłam na próbę Pampers Fresh & Clean i to był strzał w dziesiątkę - zero zaczerwienień, zero odparzeń, pupa piękna, a chusteczki odpowiednio mokre - tak, że często wystarcza jedna (no chyba, że "sprawa" jest dużo cięższa - to oczywiste). Więc bardzo mi przykro, ale widocznie moje dziecko woli tą chemię. Swoją drogą porównałam skład wszystkich chusteczek, które go uczulały i okazało się, że miały wspólne tylko trzy składniki - nie są one alergenami i nie powinny uczulać, ale KAŻDE DZIECKO JEST INNE i każdemu pasuje co innego. Dlatego radzę nie sugerować się opiniami innych matek w tym względzie, a skórą własnego dziecka - to ona Wam powie, czy dane chusteczki odpowiadają jej czy nie.



  7. Przewijanie
    Oprócz oczywiście powyższych rzeczy potrzebujecie czegoś, na czym przebierzecie szkraba. Ja uparcie twierdziłam, że przewijak mi nie potrzebny - miałam poduchę-przewijak (dostałam od ciotki po jej dzieciakach) i sądziłam, że nie muszę mieć tego stojącego. Jak bardzo się myliłam dowiedziałam się w momencie, gdy kupiliśmy łóżeczko turystyczne z przewijakiem. Boże, co za wygoda! Nie muszę klęczeć na podłodze (poduchę dawałam na łóżko), ani mocno się schylać. Tak więc - polecam. Przy miejscu do przewijania naszykujcie sobie zapas pampersów, chusteczek (zanim zabierzecie się do zmiany pieluchy, to otwórzcie opakowanie i wyjmijcie jedną chusteczkę - będzie łatwiej) i oczywiście - rzecz święta - pojemnik na zużyte pampersy. Z tym nie szalałam - kupiłam zwykły kosz biurowy, kilka paczek małych worków na śmieci i sprawdza się idealnie.
    Polecam również podkłady do przewijania - po raz pierwszy przydadzą się w pierwszych dniach połogu, gdy będziecie obficie krwawić, a same podkłady poporodowe mogą niestety przepuścić co nieco. Później będą niezbędne do przewijania malucha w warunkach polowych, tj. na przewijaku w toalecie w hipermarkecie czy restauracji lub w gondoli. Również u lekarza na leżance trzeba rozłożyć podkład.
    PS. Rada dla mam chłopców - przy wycieraniu kupki radzę położyć jedną chusteczkę na siusiaku - uratuje to wszystko naokoło, jeśli nagle zachce się synkowi zrobić siku. :-)

  8. Kikut pępowiny

    Przede wszystkim Octenisept w spray'u (wystarczy małe opakowanie) - świetny na kikut dopóki się nie zagoi, niezastąpiony również do blizny po cesarskim cięciu. Do tego gaziki jałowe (przydadzą się również do przemywania oczek). Nam położna kazała czyścić miejsce naokoło kikuta zwykłymi patyczkami higienicznymi, a kikut delikatnie osuszyć gazikiem jeśli został ochlapany w trakcie kąpieli. Przede wszystkim jednak trzeba pamiętać, żeby kikuta nie zakrywać pieluszką, wietrzyć najwięcej jak się da. U nas pępowina była dwunaczyniowa - kikut po niej jest wyjątkowo gruby i bardzo długo trwa zanim odpadnie. Jak już się zagoił ładnie, to położna powiedziała, że starym, dobrym sposobem jest przecieranie go zwykłą wódką - szybciej się zasuszy. Nasz pediatra to potwierdził. Dzięki temu nie musieliśmy się zgłosić do chirurga.



  9. Paznokcie

    Nożyczki z zaokrąglonymi czubkami to podstawa. Są zestawy z cążkami i pilniczkami, ale paznokcie noworodka są tak miękkie, że nie ma szans, aby je obciąć cążkami. Podobno czeka się miesiąc z obcięciem, ale nam położna kazała po dwóch tygodniach. Synek miał wyjątkowo długie pazurki i robił sobie nimi krzywdę (a łapek-niedrapek nie miałam zamiaru stosować - dziecko w brzuszku bez problemu może dotykać wszystkiego, rączkami poznaje otoczenie i nagle miałam mu tego zabronić?!). Jak już zacznie się obcinać pierwszy paznokieć, to okazuje się, że to wcale nie jest takie przerażające jakim się wydaje na początku. :-)



  10. Kosmetyki do pielęgnacji

    Nakupiłam ich sporo - jak się okazało niepotrzebnie. Dziecię me jak nie jest smarowane ma cerę idealną - wystarczy jakiś krem i natychmiast potówki. W związku z tym odpuściliśmy wieczorny masaż oliwką (oliwkę jednak trzeba mieć obowiązkowo - do masażu antykolkowego, czy sprawdzania temperatury w odbycie; po prostu po masażu przeciw kolce myłam synka lub wycierałam chusteczkami) - nie twierdzę jednak, że u Was też tak może być, większość dzieci nie ma żadnych krostek po oliwkach, czy innych kremach. Jednak osobiście wolę użyć mniej niż za dużo, w związku z tym smaruję synka tylko w ciągu dnia (wtedy nie leży pod kocykiem i ryzyko potówek jest mniejsze), ale wyłącznie wtedy, gdy jest taka potrzeba (jakieś suche miejsce, paskudna pogoda na dworze itd.). Poza oliwką trzeba mieć zatem krem pielęgnacyjny (u nas się sprawdza Nivea Baby), krem ochronny na dwór (mróz lub duże słońce; my mamy klasyczny Bambino, jednak nie jestem zbytnio zadowolona z konsystencji i rozglądam się za czymś innym) oraz oczywiście krem na odparzenia pieluszkowe - synek nie miał nigdy jakichś dużych odparzeń, ale w trakcie upałów się zdarzały - wypróbowałam wiele specyfików: różne pudry, Bepanthen, Linomag, maść, którą przysłano nam ze Stanów i kilka innych. Najlepszy jednak okazał się Sudocrem i gorąco mogę go polecić.
    PS. Zaopatrzcie się też w płatki kosmetyczne dla niemowląt i patyczki higieniczne/kosmetyczne z ogranicznikiem.




  11. Temperatura

    Przede wszystkim kupcie termometr elektroniczny z miękką, elastyczną końcówką. Do 6 miesiąca (najczęściej) temperatura nie jest jednolita na zewnątrz ciała (termoregulacja dopiero się rozwija) i dziecko może mieć bardzo gorącą główkę, a gorączki wcale nie mieć. Najbardziej miarodajny jest w związku z tym pomiar temperatury w odbycie (od końcowego wyniku odejmujemy 0.5 °C). U noworodka/niemowlaka stan podgorączkowy zaczyna się dopiero od 37.5 °C, więc nie wpadajcie w panikę na widok 37 °C, bo to normalna temperatura. Leki przeciwgorączkowe podaje się powyżej 38 °C (przy niższej temperaturze organizm powinien sam walczyć) - my stosujemy Pedicetamol (podaje się strzykawką do buzi).
    Jeśli chodzi natomiast o termometr na podczerwień to polecam Microlife NC 150 - sprawdzi się w późniejszych miesiącach życia (szybki pomiar na czole, posiada również opcję pomiaru temperatury otoczenia, np. wody).
    PS. Pamiętajcie o tym, że gdy dziecko ma gorączkę to nie ubieramy go cieplej! Ma być ubrane lekko!




  12. Pranie

    Później o tym zapomnę, więc wymienię teraz - hipoalergiczny proszek/płyn do prania i hipoalergiczny płyn do płukania - wszystkie ubranka przed pierwszym założeniem należy wyprać i wyprasować. Nie znoszę proszków (nasze ubrania piorę tylko przy pomocy kapsułek), więc dziecku kupiłam hipoalergiczny płyn do prania Lovela (jak zaczniecie rozszerzać dietę, to polecam ich odplamiacz - poradził sobie bez problemu z zaschniętymi plamami po marchewce - jednak w pralce trzeba ustawić wtedy dłuższy program prania). W związku z tym, że cena ich płynów do płukania zwala z nóg, zaopatrzyłam się w Lenor Sensitive Pure Care - często jest w promocji i mogę go też wykorzystywać do płukania naszych ubrań.



  13. Kocyki

    Podczas kompletowania wyprawki zaopatrzyłam się w dwa koce - cienki i grubszy. Sądziłam, że to w zupełności wystarczy i denerwowałam się, gdy ktoś mi dawał kolejny ("gdzie ja to schowam? po co ma leżeć?"). Oj, bardzo się myliłam. A to jeden koc jest potrzebny w łóżeczku, drugi w wózku, trzeci w łóżeczku turystycznym, na kolejnym maluszka położę, kolejnym przykryje na bujaczku, a jeszcze w inny spowiję na noc (cienki koc do spowijania to podstawa! o samej technice 5S napiszę w innym poście - ale do tej czynności świetnie się nadaje widoczny na zdjęciu - w środku - cienki kocyk z BabyOno). Oczywiście nie twierdzę, że do wszędzie trzeba mieć osobne koce. Jednak przy noworodku/niemowlaku jest się tak zabieganym, że dobrze jak jeden/dwa są zawsze pod ręką i nie trzeba przeszukiwać na szybko całego domu ("gdzie ja dałam ten koc?!!!").



  14. Karmienie

    Oczywiście karmienie piersią to najlepsza metoda karmienia dziecka - wiadomo (tutaj polecam wkładki laktacyjne Canpol - są świetne, dobrze się trzymają, każde 2 szt. są w osobnym opakowaniu, więc nie zabrudzą się w torbie). Butelka jednak przyda się zawsze (czy to na własne odciągnięte mleko, czy na zwykłą wodę). Niestety karmiłam bardzo krótko - po dwóch tygodniach okazało się, że syn nie przybrał nawet grama na moim mleku (taka uroda kobiet w mojej rodzinie, moja mama też musiała mnie sztucznie dokarmiać, bo zaczynałam tracić na wadze zamiast przybierać). Kazano wprowadzić mi karmienie mieszane, jednak po kolejnym tygodniu syn zaczął wymiotować moim mlekiem - nie odpowiadały mu leki, które przyjmuję (mimo, że były specjalnie dobrane tak, żeby mu nie zaszkodzić). Od tamtej pory karmię mlekiem modyfikowanym (z własnego doświadczenia i koleżanek zalecam być czujną przy karmieniu Nestle NAN Pro lub Bebikiem - zawierają dużo cukru i zatwardzają - my na początku podawaliśmy Bebiko - to była tragedia! Synek męczył się okropnie, krzyczał z bólu przy załatwianiu się - położna powiedziała, że to właśnie wina Bebika i u wielu dzieci tak jest, zaleciła zmianę na Bebilon - pomogło i do dzisiaj Piotruś pije to mleczko). Przy używaniu mm polecam gorąco pojemnik na proszek - idealny na spacer, czy inne wyjście, a także na odmierzenie odpowiednich porcji na noc - nic nie wysypuje się obok. Żałuję do dzisiaj, że tak późno się w niego zaopatrzyłam - nasz to pojemnik na mleko w proszku Thermobaby (trzypoziomowy, ale w zależności od zapotrzebowania można zabrać ze sobą tylko jeden lub dwa pojemniczki).
    Wracając w końcu do butelek - na początku kupiłam produkty Lovi - przystępne cenowo, nie chciałam od razu podawać synkowi tych z najdroższej półki, bo może te odpowiadałyby mu (a wiadomo - większości młodych rodziców się nie przelewa, więc po co od razu przyzwyczajać dziecko do najdroższych rzeczy, skoro tańsze często nie są gorsze - tym bardziej, że mnóstwo rodziców podaje dzieciom butelki Lovi i wszystko jest w porządku). Może u nas byłoby dobrze, gdyby nie to, że synek jest wcześniakiem - dużym, nawet bardzo, ale jednak wcześniakiem - w związku z tym miał problem z ssaniem (choć odruchu tego nauczył się dopiero na butelkach i smoczku, dzięki temu zaczął odpowiednio ssać pierś). Smoczki w butelkach Lovi są dość twarde, przez co synek łykał dużo powietrza w trakcie karmienia - to potęgowało kolki, z którymi walczyliśmy od drugiego dnia po narodzinach (Piotruś miał wyjątkowo ciężkie kolki - nasz sposób na walkę z nimi opiszę w osobnej notce). Zdecydowaliśmy się na zmianę firmy i zakup butelek antykolkowych Tommee Tippee Closer to Nature Anti-Colic Plus - smoczek ma o wiele bardziej miękki, zauważyliśmy też sporą różnicę jeśli chodzi o brzuszek. Niestety, smoczki TT mają tendencję do zapadania się, gdy dziecko trochę podrośnie i ma większą siłę ssania. Maluch się wtedy denerwuje, że mleko nie leci i znowu łyka więcej powietrza - a więc wracamy do początku i błędne koło się zamyka. W końcu poirytowana sięgnęłam po butelki Philips Avent, do których nie mogłam się przekonać przed porodem, a które ostatecznie okazały się strzałem w dziesiątkę. Mały polubił je od razu, nic się z nimi dziwacznego nie dzieje. Mamy 4 sztuki i do tego piątą - już przejściówkę po 4 miesiącu, z uchwytami (a i tak ciągle wydaje mi się, że mam za mało butelek :-)). Wzięliśmy od razu wersję 260 ml, bo starczy na bardzo długo - wymieniamy tylko smoczki. Tutaj gorąco polecam smoczek trójprzepływowy (zdjęcie specjalnie przyciemniłam, żeby było widać oznaczenia na smoczku) - w zależności od siły przepływu obracamy smoczkiem (jeśli chcemy, żeby leciało wolno, to I musi być przy nosku). Oczywiście na samym początku wystarczy nam klasyczny smoczek nr 1 - my trójprzepływowe używamy bodajże od trzeciego miesiąca, bo synek jednego dnia woli pić wolno, drugiego umiarkowanie, a trzeciego szybko (wymiana smoczków na różne rozmiary w zależności od nastroju dziecka potrafi wykończyć, a tak mamy 3 w 1). Sprawdzą się również przy mleku zagęszczonym kleikiem, czy kaszkach (smoczek Y sprawdza się tylko przy wyjątkowo gęstych kaszkach, inaczej dziecko się krztusi - tak gęste kaszki wolę osobiście podawać łyżeczką) - ale to Was czeka dopiero za jakiś czas.
    Warto zakupić jedno lub dwa termoopakowania - my mamy z Canpolu. Jeśli naleję do butelki wrzątku to za trzy godziny temperatura jest odpowiednia do mm, czasami nawet zbyt gorąca i muszę jeszcze butelkę ochłodzić.
    Jeszcze jedna ważna sprawa - mycie butelek i wszystkich innych dziecięcych akcesoriów. Zamiast drogich płynów (wierzcie mi, wypróbowałam - nawet Biały Jeleń jest strasznie drogi przy tak małej pojemności) polecam Ludwika hipoalergicznego - za taką cenę taka pojemność? Super! Natomiast szczotkę do mycia butelek, po wielu niewypałach, będę już kupować tylko i wyłącznie z gąbką na końcu - czyści rewelacyjnie.
    Podgrzewacz - posłuchałam opinii internetowych mam i żałuję, że go kupiłam. Mam taki z funkcją sterylizatora. Ok - wszystko super, fajnie, dopóki ma się dużo czasu i można sobie sterylizować po kilka rzeczy przez pół dnia. Ale jak bobas już jest na świecie to trzeba znaleźć odpowiedni czas pomiędzy karmieniami, żeby najlepiej poddać sterylizacji wszystkie butelki, no i oczywiście smoczki uspokajające. Najszybszym sposobem jest wielki garnek, zagotowanie wody i wrzucenie wszystkiego na 10 minut (oczywiście czasem jest kilka "porcji" ;-)), przy okazji można też wyparzyć te rzeczy, których nie można gotować. Natomiast samo podgrzewanie też mnie irytowało - podgrzewacz musiałby być włączony praktycznie non stop (a rachunek za energię rośnie...), jeśli nie zdążyło się przygotować butelki z wodą wcześniej, to trzeba czekać mnóstwo czasu zanim nagrzeje się do odpowiedniej temperatury (a dziecko krzyczy... i krzyczy...). Tak mnie to irytowało, że w końcu odstawiłam to ustrojstwo do kąta, a własne mleko podgrzewałam w kąpieli wodnej w misce lub garnku, natomiast wodę (wcześniej Mama i Ja, teraz przegotowaną - gotującą się 5 minut) podgrzewam do odpowiedniej temperatury w małym garnuszku, co trwa chyba maksymalnie 40 sekund. Podgrzewacz miał zaoszczędzić mój czas - jak się okazało, było zupełnie odwrotnie.
    PS. Jeśli któraś z Was zdecyduje się na laktator to polecam elektryczny Canpol Easy Start - nawet doradca laktacyjny w naszym szpitalu go poleca. Bardzo wygodny i praktyczny. Bardzo szybko rozbudził u mnie laktację po cesarskim cięciu.







  15. Smoczki uspokajające
    Jak wyżej - tutaj również zakupiłam produkty Lovi. Synek urodził się jednak z cofniętą dolną wargą (co przeszkadzało mu w ssaniu piersi), szukałam więc smoczka, przy którym będzie musiał tą dolną wargę wysuwać do przodu. Po zakupie na prawdę wielu sztuk różnych firm zwycięzca był tylko jeden - NUK Genius. Smoczek jest zrobiony z bardzo miękkiego silikonu (dużo bardziej niż innych firm, czy nawet innych produktów NUKa), odpowiednio wyprofilowany, dla nas genialny ;-) bo dzięki niemu dolna warga Piotrusia przesunęła się, jest "na swoim miejscu" i już w ogóle się nie cofa. Lekarz powiedział nam, że uratowaliśmy dziecko przed noszeniem aparatu ortodontycznego w przyszłości.




  16. Leżaczek bujaczek
    Dlaczego ja go tak późno kupiłam?! Dlaczego?! Oj wierzcie mi, każda z Was wręcz by płakała ze szczęścia, gdyby walczyła z tak ciężkimi kolkami, przez które dziecko non stop płakało i nie spało W OGÓLE w ciągu dnia, w nocy MAX 4 GODZINY i w końcu mogła po 2 MIESIĄCACH choć na chwilę dać odpocząć rękom (Piotruś jest wielkim dzieckiem od początku, czyli też ciężkim). Syn go pokochał od początku - mógł na nas patrzeć, ale też obserwować otoczenie. Przy najgorszych atakach bujanie go uspokajało. Opcja wibracji go nie interesowała - podobno sprawdza się przy jeszcze młodszych dzieciach. Do tego jest pałąk z zabawkami, którym się zainteresował po trzecim miesiącu. Oczywiście nie może być tak, że dziecko spędza w bujaczku większość dnia - jest to i złe dla jego kręgosłupa i hamuje rozwój bobasa, który nie ćwiczy swoich mięśni.
    Nie wiedzieliśmy, czy leżaczek się sprawdzi, więc nie chcieliśmy wydawać kiluset złotych - kupiliśmy więc na Allegro bujaczek ibaby (wygląda identycznie jak ten Fisher Price'a) za ok. 150 zł.



  17. Śpiworek

    Warto zakupić - zwłaszcza jeśli rodzicie w okresie jesień/zima. Ja rodziłam w maju, ale przyda mi się teraz. Mamy śpiworek z wnętrzem polarowym - można go zamocować również w spacerówce i w foteliku samochodowym.


Mam nadzieję, że chociaż jedna moja porada przyda się chociaż jednej przyszłej mamie - wtedy będę zachwycona. Powodzenia i szczęśliwego rozwiązania! I pamiętaj - to Ty decydujesz (oczywiście wraz z tatusiem ;-)) o wszystkim, co dotyczy Twojego dziecka - NIE INTERNETOWE MAMY. Traktuj wpisy na forach itp. jako rady, ale żyj i wychowuj potomka według własnego uznania, a nie tego, co KTOŚ uważa za słuszne. To TY nosisz swoje dziecko przez 9 miesięcy, TY je urodzisz i TY i jego OJCIEC jesteście dla niego najważniejsi. Jesteś silna i sobie poradzisz w każdej sytuacji, nawet jeśli na początku będziesz myślała, że tak nie jest. Ostatecznie dziecko sprawia, że możemy przenosić góry, a niemożliwe nie istnieje. :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz