wtorek, 11 października 2016

Wyprawka dla noworodka - cz. 1 (ubranka, wózek, łóżeczko, kąpiel)

Wyprawka - o jej kompletowaniu marzymy praktycznie od początku ciąży, ale jak już przychodzi ten czas i zaczynamy sobie zdawać sprawę z tego ILE RZECZY trzeba kupić, to można spanikować ;-) Po wysłuchaniu setek rad, przeczytaniu chyba z kilkudziesięciu stron i wpisów na różnych forach zrobiłam listę, do której i tak ciągle coś dopisywałam. Jednak mimo tego, że dobrze przygotowałam się do przywitania naszego Maluszka, to i tak okazało się, że paru rzeczy brakuje, a kilka kupiłam zupełnie niepotrzebnie.

Po pierwsze - KIEDY ZACZĄĆ kompletować wyprawkę?

Oczywiście w naszym kraju żyje się przesądami. Żeby tylko nie zapeszyć. Nie jestem przesądna (czerwona wstążka widoczna na zdjęciu wózka to sprawka mojej mamy), więc do szału doprowadzało mnie podejście mamy i teściowej. U mnie była jeszcze inna sprawa - ciąża wysokiego ryzyka. Praktycznie do końca szóstego miesiąca nikt z najbliższych nie chciał ze mną rozmawiać o dziecku - sądzili, że będzie mi wtedy łatwiej jeśli bym poroniła... Serio? Nic tego by nie ułatwiło. Odczuwałam przez to całą sytuację jeszcze gorzej - gdyby nie przyjaciółka pogrążyłabym się zupełnie w czarnych myślach. A tak dzięki niej byłam pozytywnie nastawiona, co synek na pewno czuł. Gdybym ciągle myślała o najgorszym scenariuszu nie sądzę, żeby dobrze wpłynęło to na przebieg ciąży.
W 5. miesiącu wylądowałam na patologii ciąży z zagrożeniem przedwczesnym porodem - wiadomo jakby się to skończyło, gdyby do porodu doszło na jeszcze tak wczesnym etapie ciąży... Na całe szczęście wszystko skończyło się dobrze (o tym, co mi jest i samym przebiegu ciąży osoby chorej opowiem w innym poście). Niemniej jednak po wyjściu ze szpitala zaczęłam spisywać listę wyprawkową, bo na oddział trafiłam zupełnie nieprzygotowana, a było wysoce prawdopodobne, że jeszcze tam wrócę i być może zostanę już do rozwiązania. Nie chciałam więc wracać po cesarskim cięciu do domu i robić zakupów "na szybko". Planowaliśmy zatem zrobić je na początku trzeciego trymestru - wydaje mi się to najodpowiedniejszą porą, bo zostaje jeszcze trochę czasu, żeby spokojnie dokupić to, o czym sobie przypomnimy, rozplanować pranie i prasowanie ubranek dziecięcych, przygotowanie jego pokoiku. Wózek, łóżeczko i materac też mają specyficzny zapach nowości i warto, żeby wywietrzał (samą tapicerkę można wyprać oczywiście), ale też żeby osiadła na nich flora bakteryjna naszego mieszkania. W tym środowisku dziecko przecież będzie spędzać najwięcej czasu, więc nie powinno spać na materacu przesiąkniętym jeszcze magazynem hurtowni.
Listę jednak przygotowałam pod koniec piątego miesiąca - wraz z linkami do odpowiednich sklepów czy Allegro (w razie gdybym nie mogła sama składać zamówienia, to mąż nie miałby problemu). Większość wyprawki zamówiłam właśnie na Allegro - wyszukiwanie odpowiednich rzeczy (najlepiej w jak największej ilości od jednego sprzedawcy, żeby zaoszczędzić na kosztach przesyłki) jest dość czasochłonne, warto więc nie zostawiać tego na ostatnią minutę.

Po drugie - WYPRAWKA - najważniejsze elementy wg Mamy Piotrusia Pana
  1. Ubranka

    Odradzam kupowanie dużych ilości - wiem, że ciężko się oprzeć, gdy widzi się te maleńkie bodziaki, ale lepiej odłożyć część gotówki przeznaczoną na ubranka dla noworodka i kupić je po porodzie, gdy będziemy pewni rozmiaru. Przykładowo - kupiłam większość ciuszków w rozmiarze 62, bo synek miał być bardzo duży (wg USG). Urodził się jednak miesiąc przed terminem - wzrost 54 cm. A ja co? Kupiłam tylko po dwie sztuki wszystkiego w rozmiarze 56. Później w ciągu dwóch tygodni urósł aż 12 cm, więc praktycznie w ogóle nie nosił 62 (nie twierdzę, że dziecię każdej z Was będzie rosło w takim tempie - nasz to ewenement - ma 20 tygodni i 76 cm - a tyle powinien mieć za kilka miesięcy).
    Rodzaj ubranek - polecam pajace rozpinane w całości z przodu. Dla świeżo upieczonej mamy, która pierwszy raz ma kontakt z takim maleństwem, początki są dość trudne (ale szybko nabiera się wprawy tak, że zmiana ubranka będzie trwała mniej niż 30 sekund ;-)), a takie pajace są najwygodniejsze. Tak samo zestawy body (krótki lub długi rękaw, zależy od pogody) + spodnie. Odradzam zestawy kaftanik + śpiochy w pierwszych tygodniach, bardzo niewygodnie ubiera się takiego maluszka w tego typu ubranka - o ile kaftanik da się wykorzystać jako kolejną warstwę na body z krótkim rękawem, o tyle połączenie ze śpiochami jest dla mnie beznadziejne. Syn do dzisiaj się wydziera jeśli próbuję go ubrać w ten sposób (choć same kaftaniki nosi bez problemu jako właśnie kolejną warstwę).
    Oprócz tego warto zakupić kilka par skarpetek i czapeczek. Wszystko też zależy od pogody - rodziłam pod koniec maja, upały były straszne i praktycznie pierwsze trzy miesiące życia syn spędził w body z krótkim rękawem i skarpetkach (wiem, że powinno się ubierać dziecku jedną warstwę więcej niż sobie, ale to NIE OBOWIĄZUJE podczas upałów; poza tym dziecka NIE POWINNO SIĘ PRZEGRZEWAĆ!!!). Czapeczki najlepiej kupić z osłonkami na uszy i wiązane. Mój Piotruś nie znosi czapek, od początku się o to aferował, więc w końcu kupiliśmy mu opaskę (rozszerzaną w miejscu uszek) i w chłodniejsze dni dodatkowo ubieraliśmy mu kaptur od bluzy. Teraz jest już zimno, więc nosi czapkę - zimowa jednak zupełnie inaczej leży i nie jest tak przylegająca. W każdym bądź razie do tej pory mu nie przeszkadza.
  2. Wózek

    Dla mnie bardziej niż reprezentacyjny miał być funkcjonalny. Dlatego wybraliśmy pompowane, dość masywne koła, skrętne z przodu, z możliwością blokady (na naszych polskich chodnikach, w większości dziurawych, z wystającymi płytami, tego typu koła sprawdzą się idealnie, już nie mówiąc o "jeździe terenowej" np. na wsi - mój radzi sobie bez problemu z jazdą po polu), do tego amortyzatory. Gondola najlepiej jak największa - nie wiadomo kiedy maluch będzie siedział sam i będzie mógł przesiąść się do spacerówki. My mamy na prawdę dużą gondolę, a i tak za niedługo musimy przejść na spacerówkę - na szczęście wybrałam model 3w1, gdzie rozkłada się ją też na płasko. Warto też mieć dużą (im większa tym lepsza) torbę do wózka - bardzo szybko będzie w niej brakować miejsca. Dobrze też, gdyby kosz na zakupy pod gondolą był spory. Oczywiście akcesoria do wózka jak folia przeciwdeszczowa, czy moskitiera też bardzo się przydadzą.
    Ostatnio zaopatrzyłam się również w organizer do wózka - małe ustrojstwo, a niezmiernie przydatne - można tam wrzucić komórkę i klucze, są miejsca na butelki, zmieści się pieluszka i najpotrzebniejsze rzeczy. Wszystko pod ręką - nie trzeba przeszukiwać w pośpiechu całej ogromnej torby.
    Jeśli chodzi o cenę wózka, to zapłaciliśmy 1148 zł - ponad 1000 zł mniej niż moja koleżanka dała ze swój, a który do tej pory był już kilkukrotnie oddawany na gwarancji. Z naszym nic się nie dzieje, a nie obchodzimy się z nim jak z jajkiem (jak wspominałam - m.in. jazda po polu).
    Do wózka warto zakupić też parasol UV (jeśli rodzicie na wiosnę/lato; ja nie miałam i żałuję, bo musiałam się posiłkować pieluchą tetrową, jednocześnie próbując nie zrobić w wózku mini-sauny), śpiworek oraz cienką poduszkę minky. Jeśli chodzi o zabawki, to nie będą na początku oczywiście interesować dzieciaczka, ale później przydadzą się różne wiszące zwierzątka (mają specjalne zaczepy do wózka) - dla mojego hit nr 1 to ośmiornica z BabyOno.

     
  3. Łóżeczko + materac

    Łóżeczko to oczywiście kwestia gustu. Polecam z szufladą na dole - świetne zagospodarowanie miejsca pod łóżeczkiem - chowam tam wszystkie kocyki. Odradzam oszczędzanie na materacu - tutaj nasz szkrab będzie spędzał mnóstwo czasu, więc warto zadbać od początku o jego kręgosłup. Wybraliśmy materac gryka-pianka-kokos. Do tego pościel oczywiście z bawełny. Kołderki nie daliśmy mu do dzisiaj, poduszkę dostał miesiąc temu (jest bardzo cienka) i uwielbia na niej spać (najpierw dostał ją w ciągu dnia - obserwowałam, czy jest możliwość, żeby się nią przydusił).
    Kupiliśmy też drugie łóżeczko - turystyczne, z przewijakiem. Świetna sprawa! Stoi w pokoju dziennym, więc nie trzeba biegać między pokojem a sypialnią. Synek ucina sobie w nim drzemki w ciągu dnia (łóżeczko ma twardą wkładkę; jest dwupoziomowe - z odpinaną częścią dla niemowlaka). Można je też zabrać przykładowo na weekend do dziadków (zdjęcia dodam kiedyś, bo aktualnie się przeprowadzamy). Sprawdzi się też jako kojec dla starszego dziecka. Zakup drugiego łóżeczka był u nas konieczny z powodu mojej choroby - w razie gdybym się źle poczuła musiałam mieć miejsce, gdzie natychmiast mogę bezpiecznie odłożyć dziecko.
    Gorąco polecam również karuzelę do łóżeczka - my mamy karuzelkę z misiami 3 w 1 Fisher Price. Oprócz kręcącej się karuzeli z misiami, posiada projektor gwiazd oraz do wyboru szum/muzykę/dźwięki przyrody (dwa stopnie głośności; po ok. 30 minutach wyłącza się). Szczerze? Nie wyobrażam sobie jak przetrwalibyśmy pierwsze miesiące bez tej karuzeli. Piotruś miał wyjątkowo ciężkie kolki, jedną z rzeczy, które mu pomagały był szum - karuzela była więc włączona praktycznie na okrągło. Do dzisiaj syn przy niej zasypia wieczorem, a w nocy jeśli się przebudza to włączam szum z powrotem i błyskawicznie zamykają mu się oczka. W ciągu dnia szum to już za mało, więc zasypia przy muzyce. Projektor włączam wieczorem po kąpieli, jeśli synek zaczyna marudzić przy czynnościach pielęgnacyjnych, a także podczas nocnego karmienia - jest mniej intensywny niż lampka nocna i Piotruś się nie rozbudza zupełnie (przepraszam za bałagan na zdjęciach, ale - tak jak pisałam wyżej - jesteśmy w trakcie przeprowadzki).


  4. Kąpiel

    Wybraliśmy wanienkę profilowaną - z jednej strony ma miejsce dla niemowlaka jeszcze leżącego, a z drugiej dla siedzącego. Z położeniem Piotrusia do wanienki czekaliśmy ok. 3,5 miesiąca. Może mogliśmy zrobić to wcześniej, ale jak to przy pierwszym dziecku - po prostu się baliśmy. Oczywiście nadal jestem bardzo czujna i gotowa w każdej chwili, ale Piotruś ładnie opiera się rączkami w zagłębieniach do tego przeznaczonych i zaczął mieć z kąpieli wielką frajdę, na czym bardzo mi zależało (teraz zaczyna płakać jak wyjmuję go z wanienki).
    Jeśli chodzi o akcesoria kąpielowe to polecam mieć minimum 2 ręczniki z kapturkiem (w trakcie wycierania może zdarzyć się wypadek ;-)) i czapeczkę po kąpieli dla noworodka (jeśli poród był w okresie jesień/zima/wczesna wiosna; ja rodziłam 22 maja i były upały, więc w ogóle nie zakładałam czapki po kąpieli). Po ok. miesiącu zaczęłam myć synka gąbką, wcześniej ręką. Nie namydlamy go z mężem nigdy ani nie dajemy płynu na gąbkę. Używamy płyn do kąpieli Jonson's&Johnson's 3w1 (żółty) - dodajemy 3 naciśnięcia pompki bezpośrednio do wody (wcześniej 2, bo wody było mniej). Główkę przez pierwsze 4 miesiące myłam ręką - nie namydlałam jej mocno. Kilka tygodni temu kupiłam kubek do mycia głowy - świetny gadżet - ma dwie komory (przednia spłukuje boki głowy, tylna środek), a przednia część jest z gumy, która ściśle przylega do czoła, dzięki czemu nic nie leci na buźkę malca. Od tej pory mogę myć normalnie włoski Piotrusiowi, a on uwielbia spłukiwanie wody. Radzę długo nie czekać z takim myciem włosów dziecku - koleżanka zaczęła dopiero jak jej syn miał 10 miesięcy i do dzisiaj przy tej czynności jest wielki płacz.
    Po kąpieli podaję synkowi witaminę D (przy karmieniu piersią podaje się na początku D i K) w aerozolu - jest to dla mnie i dziecka najwygodniejsza forma. Czyszczę mu później nosek - najpierw używam wody morskiej NoseFrida w spray'u, a potem najzwyklejszej w świecie gruszki (na wszelki wypadek kupiłam też aspirator do nosa - na cięższy katar - ale do tej pory nie był potrzebny) - oczywiście gruszka przydaje się też często w ciągu dnia. Nie można też zapomnieć o uczesaniu włosków - do tego najlepiej nadaje się szczotka z miękkim włosiem.
    Kąpiel jest częścią wieczornego rytuału, do którego warto przyzwyczajać dziecko od samego początku - my zaczęliśmy od drugiego dnia po powrocie do domu i Piotruś bardzo szybko zaczął rozróżniać dzień i noc. O rytuale napiszę w osobnej notce.


Ciąg dalszy dotyczący kompletowania wyprawki - m.in. pieluszki, kosmetyki, akcesoria w kolejnym poście - zapraszam wkrótce.

2 komentarze:

  1. Opisałaś wszystko tak jakby to było moje opowiadanie:) do samego końca nie wiele kupowaliśmy bo babcie przesądne, a ciąża też była z problemami i nikt o tym za bardzo nie chciał rozmawiać. Co do ubranek no wszyscy mi mówili nie kupuj rozmiaru 56 bo może się nie przydać. NO i mały miał 54 cm i tylko dwa pajace z 56 a reszta 62.. Na szczęście w tym 62 troche "pochodził" ale po urodzeniu to nawet 56 były jakieś takie za duże. A kaftaniki? Teściowa najchętniej co wizytę by mi dawała nowy, a ja założyłam tylko raz i potem schowałam na dno szafy. Kto to w ogóle wymyślił? Trudno to założyć i chyba niewygodne.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha ha, dokładnie - ja też od teściowej dostałam mnóstwo kaftaników i do tego śpiochy (w ogóle nie rozpinane!). Dziecko się wierci, kaftanik mu się podwija i tyle z tego. Ubierałam mu kaftanik na body z krótkim rękawem, jak w lecie zrobiło się troszkę chłodniej np. na spacerze.

      Usuń